Znajdź płyty, które kochasz. Dowiedz się więcej o artystach, których uwielbiasz.

Znajdź płyty, które kochasz.

Debiut jakich mało.

0
Debiut jakich mało.

W 2013 roku Dawid Podsiadło zadebiutował krążkiem „Comfort and happiness”.

Przyznać trzeba, że był to chyba jeden z najlepszych debiutów na polskiej scenie muzycznej. 

W chwili swojego debiutu Dawid Podsiadło był już szerszej publiczności nieco znany. Pokochali go szczególnie widzowie drugiej edycji telewizyjnego show „X-Factor”. Jego wybitny głos, piękne interpretacje utworów, a także bujna czupryna i ujmująca skromność zapewniły mu zwycięstwo w finale programu. Pamiętam, że oglądając go, myślałam: „Co za ciekawy człowiek. Oby się jakoś na tej scenie muzycznej odnalazł i utrzymał”. Dziś po latach wiemy, że nie tylko się na niej odnalazł i utrzymał, lecz także wspaniale rozwinął.  

Choć od premiery debiutu minęło już 8 lat, krążek „Comfort and happiness” w dalszym ciągu zaskakuje świeżością. Ten album to wspaniały popis możliwości wokalnych artysty, a także jego wyjątkowej - jak na młody wiek – dojrzałości (w chwili nagrywania albumu muzyk miał zaledwie 20 lat). Słychać ją zarówno w kompozycjach, jak i w tekstach. W przygotowaniu materiału Dawid miał co prawda wsparcie bardziej doświadczonych graczy – Bogdana Kondrackiego, znanego ze współpracy choćby z Anią Dąbrowską czy Moniką Brodką, a także Karoliny Kozak, która pisała teksty m.in. dla Edyty Górniak czy Łukasza Zagrobelnego.  

Tytuł albumu to nawiązanie do gry Final Fantasy VIII, gdzie bohaterka Rinoa mówi do Squalla: „But now Squall, you’re the one who gives me the most comfort. Comfort and happiness. And annoyance and disappointment, too!*”. Tak samo, jak relacja dwójki bohaterów gry, album „Comfort and happiness” to pełna emocji mieszanka, gdzie smutek przeplata się z nadzieją. Podkreślić należy jednak, że zdecydowanie brakuje na nim „irytacji i rozczarowania”. Wręcz przeciwnie – brzmienia są przyjemnie indie-popowe, zaś całość zaspokaja potrzebę wyciszenia się i zwolnienia nieco tempa życia. 

Na krążku znajdziemy dziesięć utworów zaśpiewanych po angielsku oraz dwa wykonane w ojczystym języku. I tu muszę przyznać, że choć zazwyczaj nie przepadam za polskimi artystami śpiewającymi w obcym języku, bo brzmi to zazwyczaj nienaturalnie, tak Dawid wypada swobodnie i autentycznie w obu przypadkach. Bez wątpienia dwa numery, jakie przebiły się po debiucie i do dziś można je usłyszeć w radio to „Nieznajomy” oraz „Trójkąty i kwadraty”. Dwa ciekawe teksty i niezwykle interesujące kompozycje. Ale faworytów mam na krążku więcej. To przede wszystkim refleksyjny „Vitane”, w którym artysta zwraca uwagę na to, co w życiu ważne czy zdecydowanie bardziej dynamiczny i zadziorny „No”, o zastawionej przez podmiot liryczny „miłosnej pułapce”. 

Pozostałe utwory to niezwykle przyjemne dla ucha aranżacje, w których poruszane są wcale nie takie komfortowe i lekkie zagadnienia. Mamy tu bowiem do czynienia m.in. z opowieścią o nieszczęśliwym związku, w którym brakuje bliskości („And I” oraz „Elephant”), o potrzebie zrozumienia samego siebie, bycia sobą („I am searching”, „S&T”) czy o trudach budowania trwałego związku z drugą osobą („Happy”, „No part 2”).

„Comfort and happiness” jest bez wątpienia płytą pełną emocji – wzruszającą, zwracającą uwagę na rzeczy, które w życiu są ważne, skłaniającą do refleksji. Warto sięgnąć po ten krążek i choć na chwilę zwolnić tempo. A przy okazji – zatopić się w przyjemnym brzmieniu i ciekawym wokalu młodego polskiego artysty. 

* Ale teraz Squall, to ty zapewniasz mi najwięcej otuchy. Otuchy i szczęścia. A także irytacji i rozczarowania!

Justyna Miniza @33RPMblog

POSŁUCHAJ >>

Komentarze do wpisu (0)

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl